Od czasu pierwszego zjazdu Słowian w czerwcu 1848 roku w Pradze stało
się dążenie do zjednoczenia lub co najmniej do znacznego zbliżenia do
siebie narodów Słowian sprawą powszechnie znaną i rozważaną.
Również w 1848 r., w sierpniu, wydobył K. Zborowski z granicznej wówczas
rzeki Zbrucz na Podolu w Ukrainie, na jej austriacki brzeg tysiącletni
posąg czterolicego Boga z wapiennego kamienia. Jego wygląd kojarzył
się jednoznacznie z opisami Swantewida z Arkony na bałtyckiej wyspie
Rugii. Posąg uratował przed mściwością popów M. Potocki przewożąc go
do Krakowa. Długo badano go w Instytucie Archeologii przed udostępnieniem
społeczeństwu. Od roku 1950 można podziwiać rzeźbę nadal w Krakowie
w osobnej sali Muzeum Archeologii. Natomiast jej repliki można oglądać
w Kijowie, Oleśku, Sobótce a nawet Berlinie. Podobizny posągu zdobią
okładki wielu naukowych książek.
Na kolejnych zjazdach mówiono dużo o potrzebie jedności. Nadto powstawały
różne ruchy wszechsłowiańskie w wielu krajach świata. Zasadniczy przełom
nie nastąpił jednak. Co jest tego przyczyną? Od poznania tej przyczyny
zależy dalsze powodzenie lub niepowodzenie starań o jedność naszych
narodów.
Najczęściej podkreśla się polityczne przyczyny i wskazuje na starania
rosyjskiego imperium, lecz rządzonego przez niemieckich carów, aby wykorzystać
i podporządkować sobie wszechsłowiańskość. Po przechwyceniu władzy nad
ówczesną Rosją przez żydokomunę w 1917 roku nastąpił kres ruchu wśród
wschodnich Słowian. Jednak w krytycznych dla antysłowiańskiego imperium
bolszewizmu dniach II wojny światowej sięgnął Dżugaszwili-Stalin, niesłowianin,
również do idei wszechsłowiańskości. Wkrótce po zakończeniu wojny został
ten ruch zniszczony a działacze prześladowani. Mimo tych wszystkich
bolesnych i kompromitujących doświadczeń nie zginęła myśl o odzyskaniu
jedności Słowian.
W 150 rocznicę pierwszego wszechsłowiańskiego zjazdu odbył się znów
w Pradze, już w nowych politycznych warunkach, w czerwcu 1998 roku powszechny
Zjazd Słowian. Przełomu nie było jednak nadal. Znów pojawia się uzasadnione
pytanie - dlaczego?
Zasadniczym powodem tego stanu rzeczy jest sprzeczność między naszym
pochodzeniem a panującym prawie powszechnie światopoglądem czyli naszą
wykoślawioną duchowością. Nasza cielesność rozwijała się przez tysiące
lat w harmonii z duchowością. To były wieki praaryjskiej wspólnoty a
następnie od około lat 3000 do 2500 pne pochodnych mniejszych wspólnot
Prabałtogermanosłowian a potem Bałtosłowian i w końcu odrębnego ethnosu
Prasłowian i Słowian. Tenże po rozwinięciu się w trzy gałęzie wschodnich,
zachodnich i południowych Słowian zachował nadal swoją zwartość wywodzącą
się z aryowedyjskiej kultury i genetycznych więzów krwi.
Dopiero przed około tysiącem lat, gdy wśród nas pojawiło się obce wyobrażenie
rzeczywistości narzucone przez wprowadzony podstępem judachrystianizm,
nastąpił do dziś trwający rozłam. Wyznawanie którejś z odmian tej religii
stało się ważniejsze od więzi pochodzenia. Krwawe wyniszczające wojny
są tego następstwem. Wśród południowych Słowian zjawiła się później
jeszcze jedna semicka religia - islam. To dopełniło obrazu nieszczęścia,
jakie Słowian dotknęło - z naszej własnej winy.
Odtąd pozostaje nasze aryosłowiańskie dziedzictwo genów w sprzeczności
z semickim wyobrażeniem świata tkwiącym w doktrynie judachrystianizmu.
Przez to zagraża nam rozszczepienie osobowości, zwłaszcza na poziomie
psychiki narodu. Chwiejny i skłonny do samoszkodzenia sobie jest w znacznej
mierze charakter Słowian. Tak postępują dekadenci nie zdolni początkowo
do odróżnienia przyjaciela od wroga, potem podchodzą do przyjaciela
jak do wroga a do wroga jak do druga, aby w końcu do popierania tego
co szkodliwe.
W swoim działaniu kierują się oni najczęściej krótkotrwałym zyskiem,
choćby dalsze następstwa przynosiły straty. Tego nie potrafią oni zresztą
przeważnie przewidzieć. Dla doraźnej korzyści umocnienia książęcej władzy
wyparli się rządzący wiary przodków. Wnet przekonali się "boży
pomazańcy", że uprzednia zależność od woli narodu podczas obrad
wiecu była nieznaczna w porównaniu z ta nową zawisłością od kościelnej
hierarchii, od biskupów i papieży. Wielu władców zapłaciło najwyższą
cenę za niepodporządkowanie się woli szamanów Jahwe.
Bolesław Śmiały (1040 - 1081), zwany również Szczodrym jest takim smutnym
przykładem. Ostatni raz widziano Króla żywym w Osijaku nad Drawą. Zaś
ukarany zdrajca, traditor w kościelnej kronice Galla Anonima, krakowski
biskup Stanisław ze Szczepanowa (1030 - 1078) stał się dla katolików
wzorem do naśladowania. Krakowski biskup Karol Wojtyła chciał po wybraniu
go papieżem przyjąć imię Stanisław. Z powodu trudności wymówienia imienia
niesłowianom wyperswadowano mu ten zamiar. Walka judachrystiańskiego
kapłaństwa z królestwem o pierwszeństwo w państwie trwa od wielu, wielu
wieków i będzie nadal trwać.
Ta wojna o panowanie nad państwem jest wynikiem dążenia do totalnej
władzy nad narodami, nad każdym społeczeństwem. Obce duchowo kapłaństwo
usiłuje praniem mózgu zaszczepić narodom wspakwartości, aby je całkowicie
zniewolić lub co najmniej uczynić poddanymi na zawsze. Narody wyrosłe
z aryowedyjskiej wspólnoty mają odziedziczone zupełnie inne odczuwanie
rzeczywistości niż to, które im wtłacza judachrystianizm. Wrodzone jest
im utożsamianie się z otaczającą je przyrodą i całym światem. Te narody
odczuwają, że są częścią wszechcałości.
Semickie plemiona żyły na obrzeżach pustyń we wrogim im środowisku.
Ono je ukształtowało. Obcą jest im cześć oddawana Matce Ziemi i życiodajnemu
Słońcu. Przyrody nie rozumieją, walczą z nią i usiłują upokorzyć. To
samo czyni judachrystianizm. Ten pogląd zakorzenił się niestety mocno
w Polsce,
Jeden z najostrzejszych krytyków judaizmu w Polsce pisze z uznaniem
o jego odnodze. "Religia chrześcijańska tworzyć chce z ludzkości
jedną wielką rodzinę, przeciwstawiając się jedynie światu zwierzęcemu
i naturze." A. Niemojewski, Etyka talmudu, Warszawa 1917, s. 6.
Rozstrój psychiki jest w tym wypadku wyrazisty.
Antropologiczna więź Słowian przeciwstawia się sztucznej wspólnocie
wyznawców Jehowy i Jezusa. W psychice pojedynczego człowieka i całych
narodów powstaje przez to ostry rozdźwięk rozrywający osobowość. Dziedziczna
więź Słowian broni nas instynktownie i przeciwstawia się obcym normom
i zasadom szkodliwym narodowi. Ogromna ilość energii narodu spala się
w ten sposób i marnuje.
Wybitny polski filozof B. Trentowski (1808 - 1869) nazywa judachrystianizm
bez ogródek krwiożerczą wilczycą, którą polski lud długo nienawidził
jako religię będącą morderczym sztyletem jego narodowości; Chowanna,
1842, t. II, s. 587. Panowanie tej religii wywodzi Trentowski ze zwycięstwa
Azji nad Europą ubolewając nad tym faktem.
Tenże myśliciel odnosi się z pietyzmem do słowiańskiej wiary naszych
przodków, do jej etycznego charakteru w rozprawie "Wstęp do wiary
słowiańskiej lub etyki piastującej wszechświat", 1848. Jeszcze
bardziej jednoznacznie i ostro przedstawia sprawę ujarzmienia ducha
i jego wyzwolenia Zorian Dołęga-Chodakowski (1784 - 1825), tworca polskiej
archeologii i etnografii, w pracy "O Sławiańszczyźnie przed chrześcijaństwem"
z roku 1818 a przeznaczonej dla uniwersytetu w Wilnie. Czas przyszły
wyjaśni tę prawdę, ż od wczesnego polania nas woda zaczęły się zmywać
wszystkie cechy nas znamionujące, osłabiał w wielu naszych stronach
duch niepodległy i kształcąc się na wzór obcy, staliśmy się na koniec
sobie samym cudzymi, s. 2. Wniosek wyciąga Zorian taki, że Polska aby
odrodzić się, musi wrócić do rodzimej słowiańskiej wiary.
Na początku XX wieku wypowiadają się otwarcie i krytycznie o stanie
polskiego Ducha R. Dmowski (1864 - 1939) wybitny polityk i filozof polityki
w Myślach nowoczesnego Polaka i S. Wyspiański (1869 -1907) dramaturg
i wieszcz a też wielki malarz szczególnie w dramatach Legion i Wyzwolenie.
Wyspiański wyraża tamże pogląd, że Polacy winni strzec czystości rasowej
i mieć własne, silne państwo. Dmowski tworzył w 1908 roku razem z Czechem
K. Kramařem (1860 -1937) neoslawizm a w 1919 współpodpisywał traktat
pokojowy w Wersalu.
Do tych przemyśleń nawiązuje polski ruch narodowy Zadruga lat 1937 -
1949 będący w pewnym zakresie poprzednikiem obecnej Rodzimej Wiary.
Twórczość Jana Stachniuka-Stoigniewa (1905 - 1963), założyciela ruchu,
wybiega daleko poza myślowe schematy i burzy je, budzi z talmudycznego
otępienia. Wielka Sławia jest jego marzeniem, które to w przyszłości
będzie można urzeczywistnić. Warunkiem bezwzględnie koniecznym jest
wedle ruchu Zadrugi uwolnienie się na wstępie od katolicyzmu, religii
opierającej sie na judejskiej mitologii.
Powrót do pierwotnej zgodności genetycznego pochodzenia z wyznaniem,
z rodzimą wiarą umożliwi zjednoczonym Słowianom niczym nie skrępowany
wszechstronny rozwój i przyrost mocy.